El canto y la fiesta, czyli baskijskie impresje

panorama Pampeluny

Tempo i intensywność życia artystycznego Chóru Akademickiego Uniwersytetu Warszawskiego osiągnęły w 2005. roku niedostępne w poprzednich sezonach rejony dużego presto. Chóralna konduita 2005 objęła 3 konkursy, tournee po Włoszech, festiwal na Słowacji, dziesiątki koncertów i bezbrzeżną liczbę muzycznych impresji. Zwieńczeniem tak bogatego roku był wyjazd na silnie obsadzony konkurs do Tolosy, niewielkiej miejscowości w Kraju Basków na północy Hiszpanii.

Mocny konkurs

nasza mała UrnietaVascongadas, Pais Vasco, Euskadi - po prostu Baskonia przywitała nas na przełomie października i listopada ciepło i serdecznie. Choć z maleńkiej Urniety, gdzie stacjonowaliśmy znacznie bliżej do chmurnej atlantyckiej Galicji niż do skąpanej w słońcu Andaluzji nad Morzem Śródziemnym, to 25 stopni ciepła, malownicze wyżynne krajobrazy, ujmująca gościnność gospodarzy mogły dodać nam rezonu i dobrze nastroić przed najważniejszymi, konkursowymi występami. W szranki 37 Certamen Coral w Tolosie (28.X-1.XI) stanęło 19 zespołów z Europy, obu Ameryk, Azji i Australii. Dbający o artystyczny poziom konkursu organizatorzy nie zwykli zapraszać wokalnej drobnicy. Słuchając występów konkurencji szybko przekonaliśmy się o tym na własne uszy.

Brak czasu i składu

przed wejściem...Naszym problemem był brak czasu na należyte przygotowanie się do konkursu. Akademicki z UW nie jest grupą improduktywów, ale opresji czasowej (na przygotowanie repertuaru mieliśmy miesiąc, 8-10 prób) i charakterystycznej dla okresu jesiennego destabilizacji i chwiejności składu w poszczególnych głosach nie da się ot tak zamieść pod dywan. Nolens volens lecieliśmy do Hiszpanii w poczuciu dużej wartości własnych talentów i możliwości, ale z przeświadczeniem, że mogą się one nie objawić w całej mocy na baskijskiej scenie.
Nie w naszym stylu jednak stroić fumy, biadolić czy handryczyć się. W trymiga przygotowaliśmy 2-częściowy repertuar, choć wyzwanie było to nieliche - piękny, acz trudny tekstowo i rytmicznie baskijski Kitolis Luisa de Aramburu, niby dobrze "ośpiewany", a wciąż nie dający się doprowadzić do perfekcji Cantus Gloriosus Józefa Świdra, wreszcie dzieło z najwyższej półki, motet Lobet den Herrn J. S. Bacha, utwór, w którym każdy chór może się "obejrzeć", niczym w najlepszym lustrze.

Na miarę

...i po wejściuZaśpiewaliśmy w ciepłe sobotnie popołudnie 29.X w hali widowiskowej w Tolosie na miarę swoich możliwości. Areopag sprawiedliwych, czyli 7-osobowe jury oceniło naszą produkcję na 8. miejsce, ostatnie w kategorii, w której startowaliśmy. Ukraiński juror Alexander Vacek widział nasz problem w intonacji, czystości brzmienia. Jego zdaniem, to "wąskie gardło" rozwoju Chóru UW można "wyleczyć" postawieniem tylko i wyłącznie na śpiew a cappella, nauką czystości i panowania nad brzmieniem w maleńkich zespołach, intensywną indywidualną pracą nad emisją. Tyle tylko, że wszyscy w Chórze kochamy utwory wokalno-instrumentalne, a w najbliższych planach mamy Kandyda Leonarda Bernsteina i Stabat Mater Karola Szymanowskiego. "Śpiewaliśmy w bardzo dobrym towarzystwie, mieliśmy kłopoty z przygotowaniami, stąd taki wynik. Z każdego doświadczenia artystycznego, mniej lub bardziej udanego, trzeba jednak umieć coś dla siebie wziąć.", komentowała start w Tolosie nasza dyrygentka Irina Bogdanovich.

Czapki z głów przed Norwegami

Mistrzowie z NorwegiiCo mogliśmy wziąć dla siebie od innych uczestników baskijskiego  konkursu? Świadomość jak znacznie lepiej można śpiewać, wynikającą z niej pokorę, motywację do pracy, moc artystycznych wzruszeń i przeżyć. Zwycięzcom z Tolosy, zespołowi Schola Cantorum z Norwegii, wszyscy powinni czapkować - istniejący od 40–tu lat, oparty o studentów muzykologii uniwersytetu w Oslo chór prezentował w pełni zawodowe śpiewanie. Czystość, pewność, swoboda intonacji, zgranie, obycie konkursowo-sceniczne sprawiają, że Norwegów słucha się z zachwytem, niezależnie od tego czy wykonują Byrda, Debussy'ego, Poulenca czy własnych kompozytorów: Griega, Bjorklunda, Nystedta.

Chór objazdowy

San Sebastian, po baskijsku - Donostiabyki w Pampelunie10 dniu w Kraju Basków to nie tylko konkurs w Tolosie. Daliśmy także pięć koncertów, poznaliśmy piękne San Sebastian, zwiedziliśmy rozsławioną porannymi gonitwami młodych mężczyzn z rozjuszonymi bykami Pampelunę (gonitwy te to najważniejsza część lipcowego święta San Fermina), posmakowaliśmy baskijskiej kuchni, kultury, języka, mentalności. Staliśmy się na kilka dni chórem objazdowym. Gospodarze wozili nas po Baskonii i okolicznych prowincjach, my w zamian za to koncertowaliśmy, choć występom tym nie towarzyszyły już konkursowe nerwy. Były one raczej nagrodą, przyjemnością, początkiem miłego wieczoru, ale też ciężką pracą i nauką. koncert pod arkadami na rynku w AzpeitiiWspanialekościół św. Ignacego w San Sebastian zaprezentowaliśmy się w Kościele Santa Maria w Borja, zdarzyło nam się wystąpić na rynku w Azpeitii, gdzie panował niczym nieskrępowany niedzielny rejwach, trudnym wyzwaniem był też ostatni koncert w Astillero, gdzie na dużym zmęczeniu śpiewaliśmy godzinny program bez nut!


Sympatyczni baskijscy separatyści

nasi osobiści separatyściW XX wieku Hiszpania przez kilkadziesiąt lat była oficjalnie una, grande y libre, jedna, wielka i wolna. Jedność po wojnie domowej narzucił generał Franco, ale była to jedność pozorna. Baskowie, etnicznie odmienni od pozostałych narodów Półwyspu Iberyjskiego, są bardzo niezależni. Słowo "wolność" istniało podobno w ich języku wcześniej niż w języku greckim. Niezależni byli nasi gospodarze choćby w kuchni, serwując podawaną na dziesiątki sposobów fasolę. W ramach kulinarnej dywersyfikacji proponowali cieciorkę i sowity kawał specku podany w gotowanej kapuście. Nasi przewodnicy, Usoa i Inigo z dystansem i przymrużeniem oka przyjęli ksywkę "separatyści". Dla nas konflikt narodowościowy Basków z władzami w Madrycie, organizacja ETA (Euskadi Ta Askatasuna - "Kraj Basków i wolność") to sprawa odległa, co najwyżej przyczynek do zainteresowania się współczesną historią, dla nich to część własnej tożsamości. Polubiliśmy się bardzo, Usoa obiecała, że latem przyjedzie nad Wisłę.

Pełnia wrażeń

nasze lokum w UrniecieKażdy z chórzystów przywiózł z Hiszpanii osobiste wspomnienia, wrażenia, każdy inaczej mieści tych 10 dni we własnym imaginarium. Jedni przywołują liczne koncerty, inni mówią o imprezach z tequillą i niewyspaniu, część ma serdecznie dość obciążającej w Tolosiebrzuch fasoli i żołądkowych sensacji, dla niektórych był to czas zmitrężony w ośrodku Salezjanów i barze w Urniecie.
Czy odwiedzimy jeszcze kiedyś Kraj Basków, czy zaśpiewamy ponownie w tej pięknej części świata? Póki co zawieszamy aktywność konkursową i pracujemy nad formami orkiestrowymi. Pamiętamy jednak o Baskonii, która gościła nas ciepłą jesienią 2005. Teraz gości w nas.

taras widokowy w Pirenejach

Tomek LachTomasz Lach,
autor śpiewa basem
w Chórze Akademickim UW



zdjęcia pochodzą z archiwum Chóru


Wszystkich, którzy czytając powyższe, poczuli chęć dołączenia do naszego zespołu i przeżycia kolejnych pasjonujących koncertów i wyjazdów, zapraszamy na przesłuchania w październiku.